6/02/2013

Rozdział I - Zapoznanie.

Witam i rozdział pierwszy wam przedstawiam.
Nie przeciągam - czytajcie, komentujcie i polecajcie.
Do To$ki - nie gniewaj się, ale proszę, byś nie zdradzała nikomu kto jest kim, bo to opowiadanie starci sens xD Z wyrazami szacunku - twój głęboki banan, który jest bardzo głęboko poruszony głębią twojego umysłu.

Limannova.

Rozdział I – Zapoznanie.
- Grupa młodych ludzi wczoraj w nocy napadła na wytwórnię części samochodowych. Czworo z sześciu pracowników firmy trafiło do szpitala w stanie krytycznym, pozostali nie żyją. – mówiła długowłosa spikerka w wieczornym wydaniu „Londyn”. – Straty oszacowano na 4 tysiące dolarów. – Nastąpiła seria zdjęć na których pokazane było miejsce zbrodni. – Na drugim końcu Londynu, zanotowano kradzież luksusowego Porsche 911 Turbo. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, zanim policja go unieszkodliwiła.
Młoda kobieta wyłączyła telewizor i cicho westchnęła. Będzie miała dużo pracy. Przeszła do kuchni, gdzie nalała sobie kieliszek wina i położyła się na brązowej kanapie. Kieliszek drżał w jej dłoni, szkło mieniło się w blasku plafonu, a za oknem słychać było miejski gwar. Pomyślała o tym, jak kiedyś żyła, a jak żyje teraz. Dawniej miała inne plany. Chciała uczyć w Hogwarcie, może ożenić się z Ronem, pozostać w świecie magii. Dziś jednak leży na skórzanej kanapie w domu przy Great Marlborought Street 7, pracuje w Wydziale Kryminalno Śledczym Londynu jako główna Pani Detektyw, ogląda trupy i ukrywa część prawdy. Ciekawe zajęcie.
Wzięła łyk wina.
Cholerny ignorant, pomyślała. Zniszczył sobie i mnie życie. Nie mogłam przecież być z kimś, kto jest uzależniony od heroiny, prawda? W zasadzie, mogłabym wsadzić go teraz za kratki, tylko po co? Z zemsty? Nie chcę zemsty. Chciałam mu pomóc, a że się naćpał i zrobił coś, czego nie powinien, to już jego sprawa. Dość o nim. Może teraz o tym drugim? O tym, który pomógł w niszczeniu mojego wizerunku? Nie, nie, o nim kategorycznie zabroniłam sobie myśleć i słowa dotrzymam.
MIUSIC/a>

Wychyliła do końca kieliszek i pewnym krokiem weszła do sypialni. Chwyciła ręcznik, szlafrok i piżamę, i pomaszerowała do łazienki. Wchodząc pod prysznic mimowolnie westchnęła. Choć minęły 2 lata od jej przysięgi i 6 lat od ich ostatniego kontaktu, to nadal pamiętała jego rozpalone ręce, które tak często odkrywały każdy kawałek jej skóry, właśnie pod prysznicem. Jak co wieczór, oparła czoło o zimne kafelki i zamknęła oczy. Tylko w tym miejscu pozwalała sobie na chwilę słabości, na przypomnienie sobie gorących pocałunków na swojej szyi i ustach. Przesunęła palcami po wargach i mimowolnie wzdrygnęła się na wspomnienie jego ust. Przesunęła rękę w kierunku ucha, potem dotknęła szyi. Przygryzła wargę. Nie mogła pozwalać sobie na takie rozpamiętywanie. Było, minęło. Serce jednak mówiło co innego. Nadal go pragnęła, ale nie mogła go mieć i obiecała sobie, że jeśli jeszcze kiedyś go spotka, to miną się nie obdarzając nawet spojrzeniem. Nie wybaczy mu, nieważne, że musiał. Zrobił coś, co odbiło na niej swoje piętno i zostawiło niemiły ślad. Potraktował ją wtedy jak zabawkę i dziś było już za późno na przeprosiny i wybaczenie. Było za późno, choć cholernie ją to bolało. Zaczęła od nowa i nie może teraz pozwolić sobie na coś takiego.
Ze złością uderzyła pięścią o mokre kafelki. Z oczu popłynęło kilka łez, które zmieszały się z wodą. Nie były to łzy szczęścia, czy smutku. Były to łzy bezsilności. Była silna, ale każdy ma swoje granice. Taką granice przekroczyła dziś Hermiona Granger.
Wyszła z pod prysznica i szybko ubrała się. Podeszła do łóżka, wślizgnęła się pod kołdrę i zgasiła lampkę nocną. Po chwili została pochwycona w objęcia Morfeusza.

~*~

Drzwi obskurnego baru otworzyły się cicho. Kolejny gość moczył podłogę kroplami deszczu, które zebrały się na płaszczu i kapturze, który przykrywał twarz przybysza.
- Podwójną Whisky. – powiedział do wysokiego barmana, który wyraźnie zląkł się przybyłego. Przybysz wziął szklankę z trunkiem i pochylił się w kierunku barmana.  – Nikt ma mi nie przeszkadzać, zrozumiano? Inaczej puszczę tę budę z dymem. – Obrócił się i przeszedł w najdalszy kąt sali. Sącząc powoli swój napój rozglądał się po gościach. Jedni grali w bilard, inni w pokera, jeszcze inni zabawiali się z panienkami albo chlali na umór. Czekał na swojego dobrego znajomego, miał dla niego świetny towar, a przy funduszach jakimi dysponował tamten, kolejny skok mógł zaplanować nawet na jutro. Kolejny mężczyzna w kapturze wszedł do baru. Swoje kroki natychmiast skierował w kąt sali. Usiadł przy stole naprzeciw pierwszego przybyłego i uśmiechnął się spod kaptura.
- Heroina, koka, może amfa? – zagadnął jakby od niechcenia.
- A jak myślisz, cymbale?
- Ty nie masz niczego innego niż heroina, prawda? Ile tego jest?
- Będzie ze 3 kilo. Po znajomości 6 koła i wszystko twoje.
- Dobra, biorę. – spod płaszcza wysunął się portfel, a po chwili na stole leżało sześć tysięcy dolarów w gotówce.
- Dostarczę tam gdzie zawsze. – człowiek od heroiny wstał, a spod jego kaptura wysunęło się kilka niesfornych, czarnych włosów.
- Byle szybko, chłopaki się buntują. – czarnowłosy wyszedł z baru nie oglądając się za siebie, a kupiec trzech kilogramów nielegalnego proszku, wstał i wyciągnął z cholewy wysokiego buta laskę. Uderzył nią o podłogę, a ta rozsunęła się ukazując głowę węża z rozwartymi szczękami.

~*~

- Morderstwo głównego sędziego, akta masz na biurku. Co dziwne, przedtem ukradziono należący do niego samochód. Sprawa wydaje mi się skomplikowana. – mówił Edmund Clarckson, zabierając płaszcz Pani Detektyw.
- Dlatego zostało mi to przydzielone, zgadłam? Dajcie mi czas na rozpatrzenie tego, zbierzcie jak najwięcej materiałów, czyli to co zawsze. Tylko nie przeszkadzać mi, chyba że w bardzo ważnej sprawie. – Hermiona weszła do swojego gabinetu i z hukiem zamknęła drzwi. Rzuciła torbę w kąt i usiadła za biurkiem zabierając się za przeglądanie akt nowej sprawy.
Zamordowany: Sędzia Najwyższy, Antonin Crump.
Okoliczności: Wcześniej skradziono jego samochód. Według świadków mordercą był mężczyzna. Morderstwa dokonano w domu, ofiarę wywieziono i zakopano w pobliskim parku.
Opis sprawcy: Czarnowłosy, wysoki, dobrze zbudowany, w płaszczu.
- Kto do cholery jasnej robił ten raport?! Przecież z tego nic nie wynika! – warknęła nieprzyjemnie i ponownie zajrzała do akt sprawy.
Przerzuciła strony tego nużącego raportu i przyjrzała się dowodom. Jednym z nich był skrawek płaszcza. Przyjrzała mu się uważnie, ale nic nie mówiła jej marka sklepu odzieżowego. Kolejnym dowodem była żyłka, prawdopodobnie wędkarska, którą uduszono ofiarę. Wzięła telefon i wcisnęła czwórkę.
- Simons, do mnie, natychmiast! – Technik pojawił się po kilkunastu sekundach.
- Wzywałaś mnie?
- Siadaj! Powiedz mi, czy któryś z tych idiotów sprawdził może odciski palców na tej cholernej żyłce?
- Niee…
- A czy któryś z was w ogóle myśli? – mruknęła do siebie i zalała kawę. – Zrobisz to, a efekt przyniesiesz jutro. Chcę wiedzieć wszystko o tych dowodach. Skąd, gdzie, po co, kiedy, zrozumiałeś?
- Tak.
- Wracaj do pracy. – Carl Simons wyszedł z gabinetu dawnej panny Granger z nieukrywaną ulgą.

~*~

- Kurwa mać, jak stawiacie te piekielne samochody?! – krzyczał ciemnowłosy mężczyzna stoją na środku ulicy. – Muszę kupić nowy płaszcz przez tych idiotów. – Ze złością przeszedł próg domu i zdjął rozdarty płaszcz. Rzucił go gdzieś w ciemny kąt, poluzował krawat, rozpiął dwa pierwsze guziki ciemnej koszuli i usiadł w głębokim fotelu. Uwielbiał to miejsce – nie przypominało mu ani Hogwartu, ani Doliny Godryka, ani innych znienawidzonych przez niego miejsc. Po prostu było nowe i to mu odpowiadało. Musiał odpocząć od tego przeklętego świata czarodziejów, od uczniów i nauczycieli Hogwartu. Musiał odpocząć od wszystkiego, a najlepiej odpoczywa się przy muzyce i szklance whisky.

2 komentarze:

  1. Cudowne! ^.^
    Brak słów, ja nie potrafiłabym napisać o tych różnych raportach itp:. Przeważnie przez to, że nie za bardzo wiem jak detektywi znajdują sprawców! :D
    Jakich zastosowują do tego urządzeń.
    A twoje opowiadanie wciąga i to bardzo! *.*
    Weny życzę! I proszę informować mnie o nowych rozdziałach! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest bardzo ciekawe!
    Widzę, że mój pomysł na tytuł przypadł Ci do gustu:) z czego oczywiście bardzo się cieszę.
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Weny życzę i pozdrawiam
    Kirke

    OdpowiedzUsuń